Oficjalnie w naszym gniazdku mamy już wodę miejską i oświetlenie. Kosztowało nas to sporo grosza, ale kolejny etap za nami … no może nie do końca za nami. Niestety na skutek nieprzewidzianych okoliczności człowiek który podłączał wodę założył nam dwa liczniki ! We wstępnych ustaleniach woda miała mieć początek w dużym domku i być rozdzielona do małego, niestety została rozdzielona już wcześniej i zostały założone dwa liczniki. To długa historia. Docelowo do końca roku nasz fachowiec ma to poprawić. Miejmy nadzieję, że zima nie popsuje mu planów, bo nie otrzyma reszty gotówki 🙂
Po podłączeniu prądu przez elektrownię zamontowałem już kilka żarówek (w czym dzielnie pomagał mi Fero będąc na kacu po wieczornym grillowaniu ).
Na koniec okazało się, że górka gliny z którą walczyłem przez trzy tygodnie, a właściwie jej resztki, zostały do końca rozkopane podczas instalacji wody. Tak więc zaoszczędziło nam to trochę pracy i teren naszego przyszłego ogródka został trochę bardziej wyrównany. Niestety jak to zwykle bywa ucierpiały na tym porzeczki, które Agnieszka od wielu lat pielęgnowała. Cóż … potrzeba wyższa 😛